Ostatnio uświadomiłam sobie, jak bardzo lubię pracować przy dźwiękach dziecięcego gwaru, dobiegającego z boiska szkolnego nieopodal. Dziś zorientowałam się, że nagle zabrakło tego wesołego szumu, który uznałam za jedyną prawdziwą muzykę ulicy (sorrki dla blokersów). Pusto się zrobiło w moim pokoju bez tych radosnych okrzyków i śmiechów, wlewających się przez okno i chyba po raz pierwszy w życiu pomyślałam sobie, że jednak nie lubię wakacji...
A ja nie przepadam za wrzaskiem dzieciarni z boiska, choć Matka Polka ze mnie na medal była ;)
OdpowiedzUsuń