piątek, 8 kwietnia 2016

Planeta z brodą



Myślałam, że to koniec. A jednak muszę jeszcze powrócić do tematu sprzed miesiąca. Żeby móc postawić ostatecznie kropkę, chciałabym się odnieść do trzech wielokrotnie zasłyszanych tez-mitów:

1. Kobiety chcą facetów twardych i potulnych jednocześnie.

Co i rusz spotykam się z opinią, że kobieta szuka mężczyzny stanowczego, ale i takiego, który daje sobą rządzić. Otóż zmuszona jestem stanowczo zaprotestować, ponieważ ja na przykład wcale nie chcę (musieć) rządzić facetem. Nie chcem, ale muszem.

Marzę o facecie silniejszym, mądrzejszym, lepiej wykształconym i bardziej ogarniętym ode mnie, przysięgam. Marzę o takim, który wiedziałby sam z siebie, jak należy się zachować, co jednak w naszych czasach niestety jest rzadkością. Marzę o takim, któremu nie musiałabym tłumaczyć, że należałoby na przykład ruszyć dupę i iść zarobić jakąś kasę, jakąkolwiek gdziekolwiek, bo skoro "nie chciało się nosić teczki, trzeba ciągnąć dziś woreczki", co dzięki Tuwimowi wie teoretycznie każde dziecko, nawet tytułowy Murzynek Bambo, albo że nie wypada bez słowa wyjaśnienia wystawiać dziewczyny, skoro już po kilku miesiącach znajomości wpadło się na genialny pomysł, żeby ją gdzieś zaprosić albo że nie jest dobrym pomysłem przed pierwszą randką w kinie wysyłać smsa o treści "kto pierwszy dotrze, ten kupuje bilety" albo że może lepiej nie opowiadać podczas pierwszego wspólnego posiłku z potencjalnymi teściami o podcieraniu sobie w lesie tyłka liśćmi albo że słabo jest sikać w klubie na ścianę zamiast do kibla albo tańczyć przez całą noc z inną zamiast z własną, by potem na dokładkę rzucić się z pięściami na konkurenta, kiedy ta własna też postanawia się bawić zamiast płakać w kącie I TAK DALEJ. 

Jako że niestety wielu absztyfikantom trzeba wyjaśniać tego typu oczywistości, powstaje mylne wrażenie, że my, kobiety, niczego innego nie pragniemy, jak tylko nimi rządzić. Tymczasem wiele z nas po prostu nie chce i nie potrafi przemilczeć braku podstawowych zasad kultury tudzież fundamentalnych reguł porządkujących życie w społeczeństwie. Ja bardzo chętnie zrzeknę się dobrowolnie funkcji mentorki od spraw sawłar-wiwru, tylko jednak prosiłabym uprzednio o sprzyjające temu okoliczności.

W ramach puenty punktu pierwszego pragnę dodać, że może prawdziwy facet to taki, który nie ma problemu z tym, żeby czasem przyznać rację kobiecie nie upatrując w tym od razu zagrożenia dla swojej męskości, gdyż ZNA SWOJĄ WARTOŚĆ. 



2. Chciałyście mieć równouprawnienie, to macie.

Pomijając to, że nie, nie mamy równouprawnienia, zważywszy, że nawet żeńskie gwiazdy Hollywood skarżą się na zarobki mniejsze niż te ich kolegów, to owszem, chciałyśmy równych praw, które należą nam się jak psu buda, ale nie przypominam sobie, abyśmy chciały chamstwa.

Wciąż na nowo nasuwa mi się pytanie, czy równouprawnienie polityczne i zawodowe naprawdę musi iść w parze z zanikiem wszelkich manier okazywanych kobietom, które - jakby nie patrzeć - nadal pozostają płcią mającą wyłączność na takie "atrakcje" jak PMS, okres i rodzenie. Nigdy nie będziemy we wszystkim równi, dzięki czemu za siedmioma górami i siedmioma lasami narodził się kiedyś powszechnie przyjęty zwyczaj, że to mężczyzna otwiera kobietom drzwi i kupuje im kwiaty tudzież drinki, a nie na odwrót - i niechaj tak zostanie. Ale spoko, z miłą chęcią osobiście zaproszę na kolację do ekskluzywnej restauracji tego, który urodzi mi dziecko. 

Gołym okiem widać, że mężczyźni głupieją w obliczu faktu, iż kobiety coraz lepiej radzą sobie w życiu, stały się bardziej obrotne i niezależne. Swoje ewidentne rozgoryczenie tym stanem rzeczy osobnicy płci męskiej pokrywają butą i arogancją, zamiast na przykład poklepać nas po ramieniu za to, jak ładnie sobie radzimy, co świadczyłoby o ich sile i szlachetności. Przykre jest to, że zamiast wyrazić swoje uznanie dla naszych starań w dążeniu do samodzielności i rozwoju osobistego, przeciętny modern samiec woli umniejszyć rangę modern samicy wywyższając siebie samego często za pomocą kompletnie żałosnych i prymitywnych metod, obnażających jego własną słabość. 

źródło: www.facebook.com/magda.danaj
Wychodzi na to, że jeśli facet z powodu własnego zagubienia nie potrafi się odpowiednio zachować wobec kobiety lub, co gorsza, wyżywa się na niej, bo czuje, że nie ma jej czym zaimponować, to ona jest sama sobie winna, gdyż jest przecież spadkobierczynią pierwszej fali feminizmu. Sorry, ale jeśli mężczyzna zwalnia siebie z okazywania kobiecie szacunku węsząc w jej rosnącej niezależności zagrożenie dla swoich jaj, to te jaja musi mieć bardzo malutkie.

I tym sposobem przechodzimy do punktu trzeciego:

3. Niedługo mężczyźni będą kobietom już całkiem niepotrzebni.

Polemizowałabym. Kobiety zawsze będą potrzebować mężczyzn, i to, że są w stanie same na siebie zarobić również tego nie zmieni. Z tym, że teraz potrzebują ich inaczej, wbrew pozorom nawet bardziej, bo w szerszym, pełniejszym wymiarze. Nie wystarczy, że facet położy forsę na stole, a następnie się na kanapie. Oczywiście jest to bardzo wygodne, ale niestety nasze czasy wymagają nieco większego zaangażowania tudzież multi-taskingu, od wszystkich zresztą, zarówno mężczyzn jak i kobiet, i to na każdym polu życia, i to się chyba nazywa postęp oraz rozwój, więc nie ma co histeryzować. Trzeba działać. Człowiek jak wiadomo ewoluuje, więc pora dostosować się do nowych warunków bytowania. Musimy, chcąc nie chcąc, stać się PARTNERAMI. 

Koniec obalania tez-mitów.



Paradoksalnie, im mniej facet wydaje się mieć do zaoferowania kobiecie, im mniej jest on wyględny i/lub wykształcony i/lub zasobny (itp.), tym bardziej robi się nieznośny. Człowiek myśli sobie, że skoro na oko kandydat jest – ekhem! – gorszego sortu, to zyska przy bliższym poznaniu, nadrobi zaangażowaniem, uczuciowością, kulturą osobistą, ale nic bardziej mylnego. Przy pierwszej możliwej okazji walnie taki teskt, że pójdzie ci głęboko w pięty i jeszcze długo będziesz się zastanawiać, co to właściwie łot de fak miało być, podczas gdy on prawdopodobnie będzie czuł się fajny / cool / zabawny i do końca życia nie zrozumie, za co ty, księżniczko, się obraziłaś vel obśmiałaś i dlaczego właściwie wszystko się skończyło, zanim się zaczęło. Jest to tak smutne / absurdalne / niepojęte, że no-po-prostu-szok, ale niestety równie często spotykane. 

Nie chodzi o to, że jako kobieta, i to, mówiąc językiem na miarę naszych czasów, chyba o nie najgorszych parametrach, domagam się jakiegoś szczególnego traktowania. Ja po prostu chciałabym zobaczyć zwykły, ludzki szacunek, jakim powinniśmy darzyć drugiego człowieka, i jakim ja sama staram się darzyć WSZYSTKICH nowo poznanych ludzi na dzień dobry niezależnie od płci. Ale to chyba jednak bez sensu, stwierdzam, bo jeśli facet, który lampi się na mnie przez cały wieczór, nagle bierze mnie na stronę i mówi „niestety nie mogę cię wykorzystać, bo jestem po rozstaniu”, jest to raczej jasny sygnał, że na szacunek niespecjalnie zasługuje i nie ma co tłumaczyć jego zachowania tym, że jest po kilku głębszych, a ja się pewnie i tak przesłyszałam. Zatem moja rada dla wszystkich dziewczyn: Jak mówi, że nie może wykorzystać, to znaczy, że nie może - wierzcie mu na słowo.

"Tylko ty nie znielub facetów", napisała do mnie niedawno ze szczerą troską moja przyjaciółka. Nigdy w życiu! Uwielbiam prawdziwych mężczyzn ponad wszystko! Tylko gdzie oni są?