Stałam sobie w kolejce w warzywniaku, kiedy mała dziewczynka za mną zachwyciła się... burakiem. Naprawdę rozbrajające jest to, jak niewiele dzieciom potrzeba do
szczęścia i zawsze na nowo staram się tego od nich uczyć. Tak sobie pomyślałam, że ta sama dziewczynka, która być może właśnie po raz pierwszy w życiu zobaczyła to warzywo i dostrzegła w nim piękno, kiedy już będzie starsza, nie dość, że w ogóle przestanie je zauważać, to dowie się o pejoratywnym zabarwieniu
słowa "burak". Czy tak nie jest z wieloma rzeczami? Patrzymy na coś z dziecięcym, niczym niezmąconym zachwytem, a już niebawem cały czar pryska. Trochę to smutne. Chociaż... W sumie może i lepiej, żeby w
przyszłości nie kręciły jej buraki.
Przypominam, że więcej dziecięcych tekstów znajdziesz pod etykietą "dziecinada", a od niedawna także w zakładce o tej samie nazwie. PS: Pielęgnuj w sobie malucha!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz