niedziela, 13 marca 2016

Planeta z wąsem



Nareszcie znowu piszę, a to dzięki temu, że mój ostatni post na Facebooku rozpętał zagorzałą dyskusję, pozwalając mi jednocześnie zebrać nieoceniony materiał na nowy wpis. 

10 marca opublikowałam na w. wym. portalu społecznościowym następujące słowa:


Następnie przez pół dnia odpierałam ataki zbulwersowanych mężczyzn - hydyż, hydyż! Wojowniczka Zanna Zu zawsze na posterunku.

Długo się wahałam (no dobra, nie tak długo), czy dzielić się moim przemyśleniem na forum publicznym, bo liczyłam się z niewygodnymi reakcjami, ale uznałam, że prowokacja, choć niewygodna, to jednak bywa potrzebna. Tak mnie mama wychowała.

Oczywiście natychmiast pojawiły się głosy sprzeciwu sugerujące, że jak ja tak mogę i w ogóle. A ja mogę tak dlatego, że życie na Ziemi od zarania dziejów zdominowane jest przez mężczyzn i śmieszy mnie to, że nie może sobie dalej istnieć Dzień Kobiet bez Dnia Mężczyzn, bo inaczej nie jest "po równo", choć przecież i tak nie jest. 

Nie mówię, że kobiety mają zdominować świat - żadna z płci nie powinna dominować. Ponieważ jednak dominuje męska, obchodzenie Dnia Mężczyzn, żeby było "sprawiedliwie", wydaje mi się ździebko absurdalne.  

Zresztą, czy prawdziwy mężczyzna naprawdę potrzebuje Dnia Mężczyzn?



Dzień Kobiet to taki ładny symbol, hołd dla kobiety jako istoty, która rodzi człowieka i zwykle bierze na siebie "brudną robotę" życia codziennego, by mężczyzna mógł się rozwijać. Wiem, że to się powoli zmienia, ale przez setki lat tak właśnie było i w wielu domach nadal tak właśnie jest. To zwykle my poświęcamy się "dla dobra związku", a historia pełna jest przykładów wielkich mężczyzn, którzy odnieśli sukces dzięki swoim kobietom - bo to one zajmowały się domem, a nierzadko również odgrywały ważną lub nawet kluczową rolę w ich życiu zawodowym, pozostając w cieniu. 

Czy więc symboliczny Dzień Kobiet, który i tak jest czysto umowny i w żaden sposób nie rekompensuje niczego, naprawdę wymaga dla przeciwwagi Dnia Mężczyzn? Błagam. 

Nie, nie jestem feministką. Czuję się w obowiązku to napisać, bo chyba co poniektórzy mylnie pojmują mój tok myślenia. Z tego, co mi wiadomo feministki raczej nie aprobują Dnia Kobiet ani żadnych innych obyczajów ukazujących różnice między płciami. Ja tymczasem jestem fanką retro-manier i podoba mi się, gdy facet otwiera mi drzwi, odsuwa krzesło, czy podaje płaszcz. Nie przyszłoby mi też do głowy kazać mu spier*alać, gdy chce mi postawić drinka, i to jeszcze bezinteresownie, co urasta powoli do rangi nobilitacji na wagę złota.

Podobno istnieją gdzieś kobiety, które gardzą tradycyjnym damsko-męskim sawłar-wiwrem. Ja nie wiem, gdzie one są, ja ich nie znam. Jestem skłonna stwierdzić, że zostały one wymyślone jako wygodna przykrywka dla braku dżentelmeństwa (a właściwie dla szerzącego się chamstwa  - nazywając rzecz bardziej po imieniu), kolektywna wymówka uknuta przez rosnących w siłę, rozleniwionych mężczyzn, którzy - wbrew temu, co się o nich mówi - z archetypem myśliwego raczej nie mają już wiele wspólnego. 

Zachowanie współczesnych facetów, pozostawiające - delikatnie mówiąc - wiele do życzenia, to w ogóle osobny temat, do którego przymierzam się od bardzo dawna, wciąż na nowo się poddając z powodu bezdenności, złożoności oraz nieopisywalności owego zjawiska. Zwykle nie wiem jak ubrać w słowa te absurdalne sytuacje, które mnie spotykają - jedne bardziej groteskowe od drugich -, więc póki co gromadzą się one w mojej głowie, tak jak ropa gromadzi się w pryszczu, który nabrzmiały do granic możliwości w końcu pęka. 

Kiedy wreszcie "pęknie pryszcz", uruchomię cykl pt. „Jak książę zamienił się w żabę” opatrzony etykietą #psychoprzygoda, gdyż - proszę mi wierzyć - materiału na ów cykl posiadam naprawdę co nie miara. Co więcej, zaczynam upatrywać w stworzeniu takiego cyklu moją misję tu na Ziemi, bo przecież na coś te chore historie muszą się przydać, jakoś musi dać się je przekuć w coś sensownego, choć możliwość wykrzesania z nich jakiejkolwiek wartości dodatniej wydaje się graniczyć z cudem.

Na dowód tego jak bardzo jest źle, przytaczam poniższy filmik Kłamców, którzy mówią prawdę (a to podobno kobiety są przewrotne!). Z przyjemnością śledzę ich radosną twórczość, a ten odcinek ucieszył mnie szczególnie, gdyż przyniósł mi poczucie ulgi, dając nadzieję na to, że porządni faceci, choć zagrożeni wymarciem, jednak istnieją, a także utwierdził mnie w przekonaniu, iż moja krytyka względem współczesnych samców nie jest wyssana z palca. Skoro już sami faceci mówią niepochlebnie o swoim gatunku, no to chyba coś musi być na rzeczy.

Polecam wszystkim kobietom! A jeszcze bardziej facetom!



I jak ja mam obchodzić Dzień Mężczyzn? Sorry, ale nie da się. Chyba, że takich, jak ci na górze. Takich to mogę. Czyli np. Dzień Mężczyzn Porządnych. Ich istnienie celebrowałabym z niekłamaną radością. W sumie może i nawet by się znalazło kilku w moim otoczeniu.

Na koniec pragnę podzielić się wynurzeniem zainspirowanym komentarzem kolegi o tym, że faceci powoli i tak stają się zbędni, więc może za paręset tysięcy lat zaniknął i zostanie po nich tylko święto "płci wyklętej". Otóż, bardzo bym nie chciała, żeby faceci zaniknęli! Za to bardzo bym chciała, żeby przejęli dobre cechy kobiet (np. ciepło, wrażliwość, empatię), tak jak i my przejmujemy ich dobre cechy (np. siłę, obrotność, zadaniowość), przez co możemy sprawiać (mylne) wrażenie samowystarczalnych. Nie chodzi o to, żeby się do siebie upodobniać, ale czerpać wzajemnie od siebie to, co najlepsze, przy jednoczesnym zachowaniu i pielęgnowaniu swoich własnych atutów. Problem chyba polega na tym, że kobietom jakoś lepiej wychodzi ta sztuka, niż mężczyznom, którzy w tej kwestii pozostają ostro w tyle, powodując, że my pozostajemy ostro w dupie.

Zatem inspirujmy i wzbogacajmy się nawzajem, stając się lepszą wersją siebie. Zamiast skupiać się na totalnym równouprawnieniu, które przecież i tak nigdy nie będzie w pełni możliwe, biorąc pod uwagę, że z biologicznego punktu widzenia nie jesteśmy równi i prawdopodobnie nigdy nie będziemy (i to jest piękne!), dążmy do udoskonalenia obu płci, tak aby żyło nam się razem jak najlepiej. Stop odwiecznej walce płci, ale i stop jej unifikacji! Łączmy nasze dwie pierwotne i przeciwne, lecz uzupełniające się siły! Ying yang!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz